TOP5: Powyżej oczekiwań

Zdjęcie główne: Victor Oladipo, jeszcze w barwach college’u Indiana. W tym sezonie znów gra dla Indiany, tym razem Pacers. I znów jest gwiazdą! (flickr.com, Indiana Public MediaCC BY-NC 2.0)

Jako że jest to pierwszy tekst o koszykówce na 20:45, wypada mi napisać kilka słów wstępu, nim przejdę do rzeczy. Od razu chciałbym zaznaczyć, że nie jestem ekspertem w tej materii. O ile mogę śmiało powiedzieć, że na piłce nożnej znam się przyzwoicie, gdyż jest ona moją pasją mniej więcej od piątego roku życia, o tyle koszykówką zainteresowałem się dopiero jakieś cztery lata temu, w ostatniej klasie liceum. Takich graczy jak Allen Iverson, Rasheed Wallace czy Tracy McGrady widziałem zatem tylko na YouTube. Mimo wszystko, codziennie śledząc wydarzenia w NBA przez cztery lata, trochę zdążyłem już zobaczyć i poczytać. Jeśli szukacie artykułów pisanych przez wyjadaczy, którzy pasjonują się basketem od kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat i niejedno już widzieli, polecam zajrzeć na strony takie jak Z krainy NBA, Enbiej Akszyn czy blog Karola Śliwy. Jeżeli natomiast od czasu do czasu interesowałoby Was spojrzenie zwykłego fana, który nieraz zarywa noc, by podziwiać wyczyny koszykarzy za oceanem, a każdego ranka, tuż po obudzeniu, ogląda skróty i sprawdza statystyki, zachęcam do odwiedzania naszego bloga!

Teraz zajmijmy się już tylko koszykówką. Dziś przygotowałem krótkie notowanie graczy, których świetna dyspozycja w początkowej fazie sezonu mogła zaskoczyć. Oczywiście ranking ten jest bardzo subiektywny, gdyż oczekiwania różnych fanów względem różnych zawodników są, rzecz jasna, różne. Zobaczcie zatem, kto według mnie zasługuje na spore pochwały za spisywanie się w tym sezonie nadspodziewanie dobrze.

 

5. Andre Drummond

Andre Drummond
flickr.com, Keith AllisonCC BY-SA 2.0

O tym, że Drummond jest świetnym centrem, wszyscy wiemy już od dawna, dlatego umieszczenie go na tej liście może, na pierwszy rzut oka, bardzo Was zdziwić. Nie chodzi mi jednak ogólnie o jego postawę i wpływ na wyniki Pistons, a o konkretny element gry, którego poprawą Drummond bardzo pozytywnie zaskakuje. Mowa oczywiście o rzutach osobistych tego niezwykle utalentowanego giganta.

Do tej pory „dziewiątka” draftu 2012 spisywała się na linii rzutów wolnych po prostu fatalnie. W ciągu pięciu lat spędzonych w NBA, Drummond tylko raz zdołał przekroczyć granicę 40% skuteczności (42% w sezonie 13/14). Jego kiepska postawa na linii odbijała się nie tylko na jego statystykach, ale również na wynikach całego zespołu. Rywale bardzo chętnie korzystali z taktyki polegającej na celowym faulowaniu gracza słabo wykonującego wolne, w tym przypadku Drummonda, by szybko wracać w posiadanie piłki. Przez to Pistons w kluczowych momentach meczów często nie mieli nawet okazji przeprowadzać wyćwiczonych akcji ofensywnych, kiedy na boisku znajdował się ich najlepszy center. Bez niego z kolei drużyna była nieporównywalnie słabsza pod koszem i łatwiejsza do zdominowania. Poprzedni sezon Tłoki skończyły z bilansem 37-45, co dało im rozczarowujące dziesiąte miejsce w konferencji i brak awansu do play-offów. Strategia „Hack-A-Drummond” bez wątpienia miała wpływ na taki wynik.

Andre tym razem zareagował w najlepszy możliwy sposób. Przed sezonem zadzwonił do Idana Ravina, trenera, z którym ćwiczył przed draftem do NBA. Jego pomoc i skupienie się na mentalnym przygotowaniu do rzutów dały kapitalny efekt. Po pierwszych 25 meczach tego sezonu Dre może się pochwalić skutecznością z linii na poziomie 60,5%, czyli o ponad 20 punktów procentowych lepszym niż w całej karierze! Wzrost pewności siebie franchise playera oczywiście bardzo pomógł także drużynie, która od początku utrzymuje się w pierwszej szóstce Wschodu. Z pewnością mało kto spodziewał się aż tak wyraźnej poprawy rzutów osobistych u Drummonda. Teraz 24-letni center może grać odważniej, a kibice Tłoków już powoli zacierają ręce na myśl o zbliżających się do Detroit play-offach.

 

4. Donovan Mitchell

Embed from Getty Images

Jeśli ten oto 21-letni shooting guard będzie się nadal rozwijał tak szybko jak przez pierwsze półtora miesiąca w NBA, to działacze Nuggets długo nie przestaną się głowić, jak mogli w trakcie draftu wymienić go do Utah za Lydona i Lylesa.

Chłopak czuje się na parkietach NBA jak ryba w wodzie. W 27 meczach swojego premierowego sezonu notował 17,3 punktu na mecz, zaś jego średnia z college’u Louisville z poprzedniego sezonu to 15,6. Nieznacznie poprawił także skuteczność rzutów za trzy punkty (obecnie 37,4%), co jest godne podziwu, gdyż w NBA rzuca się oczywiście z dalsza. Mitchell gra ze świetnym nastawieniem, zupełnie nie czując strachu przed bardziej doświadczonymi rywalami. Nie boi się brać na siebie odpowiedzialności w kluczowych momentach, całkowicie wyluzowany dynamicznie wjeżdża pod kosz lub trafia z dystansu, sprawiając, że przeciwnicy mogą tylko bezradnie rozkładać ręce. Najbardziej zachwycił w starciu z Pelicans, którzy mogą być bezpośrednim rywalem Jazz w walce o play-offy. 21-latek zdobył 41 punktów w swoim 23. meczu w karierze, prowadząc zespół z Salt Lake City do zwycięstwa 114:108. Było to osiągnięcie naprawdę niesamowite, zważywszy na to, że LeBron przekroczył granicę 40 punktów „dopiero” w swoim 69. meczu w karierze, a Durant w 80.

Obserwując dotychczasowe wyczyny Mitchella, trudno uwierzyć, że przed draftem przedstawiano go przede wszystkim jako świetnego obrońcę. Były gracz Louisville ma bowiem również ogromne możliwości w ataku i szansę, by niedługo być jedną z największych gwiazd ligi. Nie sądziłem, że 13. pick draftu może tak szybko stać się ofensywnym liderem Jazz. Panowie z Denver Nuggets też się raczej tego nie spodziewali.

 

3. Kyle Kuzma

Embed from Getty Images

To jednak nie Donovan Mitchell, a gracz Lakers zgarnął nagrodę dla najlepszego debiutanta listopada na Zachodzie. I, niestety panie LaVar, ale bynajmniej nie był to drugi pick draftu – Lonzo Ball, a wybrany dopiero z numerem 27. Kyle Kuzma!

Obserwując grę młodego skrzydłowego, nie ma się co dziwić takiej decyzji jurorów w NBA. W pierwszych 20 spotkaniach Kuzma był najlepiej punktującym zawodnikiem Lakers, zdobywając średnio 16,7 pkt. na mecz. Rywale nie mogli zostawiać go bez krycia na dystansie, gdyż wyróżnił się także najwyższą w zespole skutecznością za trzy (38%), a jego forma rzutu wygląda naprawdę ładnie. Lonzo mógłby wziąć od niego kilka lekcji w tym elemencie. Kuzma to gracz typowo ofensywny, który dzięki swej sprawności i ruchliwości jest w stanie zarówno z łatwością gubić obrońców blisko kosza, jak i punktować zza łuku. Dołóżmy do tego świetny, jak na power forwarda, ballhandling, przyzwoitą umiejętność podawania, niezłą pracę nóg i mamy przed sobą jedną z trudniejszych do powstrzymania „stretch-czwórek” w dzisiejszej NBA.

Jeśli śledziliście wydarzenia w NBA Summer League, to możliwe, że świetna forma Kuzmy nie jest dziś dla Was zbyt dużym zaskoczeniem. Nie mniej jednak, otrzymanie nagrody dla debiutanta miesiąca przez 27. pick draftu to imponujący i zaskakujący wyczyn, zwłaszcza że na Zachodzie pole do popisu mieli też tak utalentowani gracze jak wspomniany Ball, Josh Jackson, De’Aaron Fox, Dennis Smith czy oczywiście Donovan Mitchell.

 

2. Tyreke Evans

Embed from Getty Images

Napisałem już o dwóch znakomitych tegorocznych debiutantach, a teraz pora na zawodnika, który mógł się pochwalić takim statusem w sezonie 09/10. Tyreke Evans w swojej pierwszej kampanii w Sacramento grał rewelacyjnie, notując średnio 20,1 punktu, 5,8 asysty i 5,3 zbiórki na mecz, czym zapewnił sobie nagrodę Rookie of the Year. W następnym sezonie zapisał się na kartach historii pamiętnym game winnerem przeciwko Grizzlies, ale był to dla niego swego rodzaju łabędzi śpiew, gdyż od tamtego roku jego statystyki stale się pogarszały. Do tego stopnia, że w zeszłym roku spędzał na parkiecie już tylko średnio poniżej 20 minut, a Pelicans bez wahania oddali go z powrotem do Kings w wymianie, w której pozyskali DeMarcusa Cousinsa. Latem Tyreke został wolnym agentem i pewne było, że dużych pieniędzy żaden klub mu nie zapłaci. Wielu uznało go już za mało wartościowego zawodnika z niskim basketball IQ i kiepskim rzutem.

27-latek wybrał ofertę Grizzlies i dziś zarabia 3,29 mln dolarów rocznie, o niecałe 8 mln mniej niż płacili mu Pelicans. Ci, którzy spisali go na straty, mogą teraz przecierać oczy ze zdumienia. Tyreke ostro wziął się do pracy i wchodząc z ławki został jednym z najlepszych graczy w Memphis. Jak się to stało? Przede wszystkim dawny RotY mocno poprawił swój rzut. Trafia za trzy ze skutecznością 42%, co daje mu rezultat aż o 11 punktów procentowych lepszy niż w przeciągu całej kariery! Ogólną skuteczność z gry również notuje najlepszą w karierze, na poziomie 48,2%. Zdobywa przy tym 18,5 punktu na mecz, czyli tylko o 1,6 gorzej niż w swoim debiutanckim sezonie, ale teraz gra przecież średnio o osiem minut mniej! Znów możemy patrzeć, jak Evans czerpie radość z gry, w swoim stylu znakomicie wjeżdżając pod kosz, popisując się świetnym ballhandlingiem i, teraz także, punktując zza łuku.

Jedynym, co może go martwić, jest słaba dyspozycja Grizzlies, którzy po obiecującym początku ponieśli niestety wiele porażek, pozbyli się trenera Fizdale’a i plasując się w tej chwili na przedostatniej pozycji w konferencji, nie mają już realnych szans na play-offy. Mimo to, pochodzący z Pensylwanii shooting guard o niezłą podwyżkę w przyszłym roku może być spokojny, o ile nie obniży znacząco lotów.

 

1. Victor Oladipo

Embed from Getty Images

O ile zawsze wierzyłem, że Tyreke Evans może wciąż obudzić w sobie spory potencjał, który pokazał w debiutanckim sezonie, o tyle muszę przyznać, iż po Victorze Oladipo nie spodziewałem się niczego więcej niż tego, że któregoś dnia być może dorobi się wyłącznie statusu świetnego obrońcy i świetnego dunkera. W ofensywie przez cztery lata był bardzo nieregularny i w żadnym z trzech poprzednich sezonów nie wykazał istotnej poprawy w porównaniu do debiutanckiego. 16,5 pkt., 4,4 zbiórki, 3,7 asysty na mecz, skuteczność z gry na poziomie 43,9% i z dystansu – 35,7% – tak wyglądają statystyki 25-latka w ciągu całej dotychczasowej kariery. Przeciętnie, zwłaszcza jak na gracza, który został wybrany przez Orlando z drugim numerem w drafcie.

Gdy gruchnęła informacja o transferze Paula George’a do Oklahomy, pojawiło się mnóstwo głosów, że Sam Presti zdołał otrzymać wielkiego gwiazdora za czapkę gruszek, czyli Victora Oladipo i Domantasa Sabonisa. Mało kto spodziewał się, że Indiana może wyjść na tej wymianie dobrze, a już na pewno nikt nie sądził, że Pacers staną się zespołem groźniejszym niż Thunder. Cóż, możliwe, że za jakiś czas sytuacja się zmieni, ale na razie fakty są takie, że to były klub Paula George’a prezentuje się dużo lepiej niż obecny! Oladipo niespodziewanie wspaniale rozwinął skrzydła, stał się ofensywnym liderem Indiany i jeśli utrzyma aktualną formę, może doprowadzić drużynę do play-offów. Zdobywa aż 23,6 punku na mecz, trafia z najlepszą skutecznością w karierze zarówno z gry (48%), jak i zza łuku (44%). Dużo częściej niż w poprzednich sezonach bierze grę zespołu na swoje barki i czuje się w tej roli doskonale (co pokazał chociażby w końcówce meczu przeciwko CAVS, kapitalnie tworząc sobie miejsce do rzutu z dystansu, myląc Kevina Love’a i pieczętując przerwanie imponującej serii zwycięstw wicemistrzów), wyglądając jak prawdziwy all-star. Wyraźnie lepsza postawa w ataku wcale nie poszła u niego w parze z mniejszą przykładnością w defensywie. Wręcz przeciwnie, Oladipo notuje także więcej przechwytów niż kiedykolwiek wcześniej (średnio 1,8 na mecz, o 0,6 więcej niż w zeszłym sezonie).

Mnie nie pozostaje nic innego niż tylko zachwycać się tym, jak Oladipo mknie z Indianą ku play-offom i być może ku nagrodzie Most Improved Player. Lubię, gdy sportowcy nieoczekiwanie udowadniają nam, że niesłusznie spisano ich na straty. 25-letni shooting guard jest w tej chwili jednym z najefektowniej grających zawodników w lidze i mam nadzieję, że w nadchodzących miesiącach nie przestanie się rozwijać, podobnie zresztą jak Turner i Sabonis, inni obiecujący koszykarze Pacers. Warto trzymać za nich kciuki.

2 uwagi do wpisu “TOP5: Powyżej oczekiwań

  1. Świetny tekst! Ja od siebie jeszcze bym dodał, że Stan Van zmienił diametralnie grę Drummonda i z gracza post-up, w końcu go angażują w pick and rolle a drużyna na tym bardzo korzysta bo Ish Smith to veri gud rozgrywający 😀

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz